Recenzja filmu

Tam, gdzie rosną poziomki (1957)
Ingmar Bergman
Victor Sjöström
Bibi Andersson

Zimny ciepły

"Tam gdzie rosną poziomki" to bardzo osobiste dzieło Bergmana, chociaż kręcąc je, miał 37 lat, a głównym bohaterem, któremu nadał swoje własne cechy i lęki, jest starzec. W 1958 roku film został
"Tam gdzie rosną poziomki" to bardzo osobiste dzieło Bergmana, chociaż gdy je kręcił, miał 37 lat, a głównym bohaterem, któremu nadał swoje własne cechy i lęki, jest starzec. W 1958 roku film został nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie. Chociaż nie wykracza poza tematy, które najbardziej interesowały Bergmana i z których słynie jego twórczość, jest to jeden z jego najbardziej nietypowych filmów. Wyróżnia się także jako przedstawiciel kina drogi, gatunku, do którego można go przypisać. 78-letni Isak Borg (wielka i niestety ostatnia rola Victora Sjostroma) jest znanym i szanowanym lekarzem. Chociaż sprawia wrażenie osoby dobrej i uprzejmej, nawet sympatycznej, nie jest w stanie ukryć przed sobą i najbliższymi swojej prawdziwej natury zimnego, obojętnego na wszystko egoisty. Pod wpływem przedziwnego snu i oczywistości zbliżającej się śmierci dochodzi do wniosku, że jedyne, co w życiu osiągnął, to całkowita samotność. Doktor Borg właśnie obchodzi jubileusz pracy zawodowej. Uniwersytet w rodzinnym Lund organizuje galę na jego cześć. Miasto to leży o dzień drogi od Sztokholmu, więc wybiera się tam samochodem wraz z synową i innymi przypadkowo poznanymi osobami. Okolice, w których spędził młodość, przywołują wspomnienia i wizje. Lecz ta podróż, w którą zabiera nas Bergman, wcale nie jest sentymentalna, tylko refleksyjna, a dla głównego bohatera pouczająca. Pozwala mu poznać samego siebie. Wspomnienia z młodości uświadamiają mu, że był tchórzliwy, ograniczony przez swoje sztywne zasady, nie znał namiętności. Sympatyczni autostopowicze są w pewnym sensie odzwierciedleniem jego sytuacji z młodości. Szczególnie dziewczyna łudząco podobna do jego pierwszej miłości, która w końcu odeszła z jego starszym, bardziej "żywym" bratem. Synowa, będąca kolejnym z głosów jego sumienia, opowiada mu o niedawnej kłótni z mężem, tak bardzo podobnym do swego ojca, że chyba genetycznie odziedziczył pogląd, że jeśli nie widzi się sensu w życiu, należy uznać je za bezwartościowe i bez emocji poczekać na śmierć. W końcu są jeszcze senne wizje Borga, uzewnętrzniające to, co skrywał w podświadomości. Pełne lęków i poczucia winy wobec siebie i innych, zrozumienia, które nie zjawiło się w porę. Szczególnie, ale nie tylko, w tych momentach pojawia się sugestywna symbolika, którą Bergman tak wspaniale się posługuje. Mimo głębokich refleksji, trudnego i poważnie potraktowanego tematu, jest to jedno z najbardziej przystępnych dzieł Bergmana. Panuje w nim spokojna, pogodna atmosfera, bez tych burz szalejących w ludziach lub między ludźmi. To film naprawdę przyjemny, wręcz ciepły i, co najważniejsze, bardzo interesujący, ogląda się go z wielką przyjemnością. Dzieło perfekcyjne pod względem treści i realizacji, co najlepiej można docenić na dużym ekranie. Warto również dodać, że ma pozytywne zakończenie, co w twórczości Bergmana jest tym bardziej niezwykłe. Wspaniały film, który można polecić nawet osobom nie przepadającym za tym reżyserem.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mówi się, że Europa wydała trzech wielkich reżyserów będących prekursorami kina autorskiego. Luis Bunuel,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones