Recenzja filmu

Tam, gdzie rosną poziomki (1957)
Ingmar Bergman
Victor Sjöström
Bibi Andersson

Sny o przeszłości

Mówi się, że Europa wydała trzech wielkich reżyserów będących prekursorami kina autorskiego. Luis Bunuel, Federico Fellini i Ingmar Bergman tworzyli kino dosyć trudne w odbiorze, naładowane
Mówi się, że Europa wydała trzech wielkich reżyserów będących prekursorami kina autorskiego. Luis Bunuel, Federico Fellini i Ingmar Bergman tworzyli kino dosyć trudne w odbiorze, naładowane symboliką i będące swoistą walką z własnymi demonami. Ostatni z nich, Ingmar Bergman, w rozliczeniu z samym sobą stworzył "Tam, gdzie rosną poziomki", obraz introspektywnej podróży, podczas której pojawiające się jak widmo sny o przeszłości i refleksje nad przyszłością poprowadzą bohatera w głąb siebie i swoich wewnętrznych stanów.

Profesor Isaak Borg (Victor Sjostrom) jedzie ze Sztokholmu do Lund, aby odebrać tytuł doktora honoris causa. Podróż, w której towarzyszy mu synowa Marianne (Ingrid Thulin) i kilku przypadkowych pasażerów, trwa zaledwie jeden dzień, ale staje się okazją do sentymentalnych powrotów do czasów dzieciństwa, w zderzeniu z którymi starzejący się profesor będzie musiał pogodzić się ze wspomnieniami i błędami popełnionymi w przeszłości.

Nieudany związek rodziców, strach przed ojcem, kompleks niechcianego dziecka i osamotnienie to główne motywy, jakie ze swojego życia na ekran przeniósł Bergman. Obraz, który zdaje się mało efektowny, posiada ogromne zaplecze symboliczne, a preludium do tej pełnej refleksji opowieści o życiu zaczyna się już w momencie snu będącego nawiązaniem do słynnego niemego filmu Victora Sjostroma "Furman śmierci". Puste ulice miasta, zegar bez wskazówek, postać bez twarzy symbolizująca zimną i bezkształtną osobowość profesora i trumna będąca wyrazem zbliżającej się śmierci są sygnałami wysyłanymi przez podświadomość do człowieka, który przez całe życie pracował tylko na to, aby wyzbyć się wszelkich ciepłych uczuć. Podróż rozpoczyna się, a razem z nią obserwujemy retrospekcyjne powroty do minionych lat i decyzji, których nie można już zmienić. W drodze do Lund profesor zbacza z drogi i zatrzymuje się w miejscu, w którym w dzieciństwie spędzał niemal każde wakacje. Wraca do tamtych chwil, od początku odtwarza historię swojej młodości, a na poziomkowej polanie zauważa swoją kuzynkę Sarę (Bibi Andersson), swoją niespełnioną miłość. Tutaj także Bergman serwuje nam prawdziwą symboliczną ucztę. Poziomki zbierane przez Sarę, podobnie jak w "Siódmej pieczęci", stają się symbolem czystości i szczerości, które po pocałunku z kuzynem Isaaka wysypują się z koszyka. Profesor wchodzi do domu pełnego dzieci, wśród nich nie widzi jednak siebie. Dla niego czas nie może się już cofnąć. Ucieczkę we wspomnienia przerywa mu trójka młodych ludzi, którzy od tej chwili będą towarzyszami jego podróży, jednym z głosów sumienia. W czasie swojej sentymentalnej wycieczki Isaak poznaje również pewne małżeństwo, nieszczęśliwych ludzi wzajemnie zadających sobie ból, co tylko przypomina mu o własnym związku z nieżyjącą już żoną. Pojawia się kolejny sen, w którym zostaje oskarżony o egoizm i brak uczuć, za co zostaje skazany na samotność. Jest świadkiem zdrady żony, odwiedza swoją matkę, a synowa Marianne porównuje go i męża Ewalda do ludzi, którzy już za życia są martwi. Chłodni, zamknięci w sobie, skazani na brak miłości i zrozumienia. 

"Tam, gdzie rosną poziomki" to przede wszystkim doskonałe kino psychologiczne z motywami kina drogi. Nieudany związek swoich rodziców reżyser przedstawia przez odniesienie do małżeństwa spotkanego podczas podróży, strach przed ojcem znajduje swoje ujście w stosunkach pomiędzy Isaakiem Borgiem a jego synem Ewaldem. Kompleks niechcianego dziecka przedstawia scena, w której Marianne opowiada profesorowi o reakcji męża na ciążę, osamotnienie i wyalienowanie to coś, do czego Isaak dążył przez całe życie w obawie przed zranieniem. Procesu zamykania się w sobie należy szukać w dzieciństwie i latach młodości, do czego powraca główny bohater filmu, aby na ostatnie chwile swojego życia pozbyć się wszelkich widm przeszłości. Miejsce, w którym rosły tytułowe poziomki, było początkiem pozbywania się przez profesora ludzkich, dobrych cech i tylko powrót w tamte chwile mógł dać nadzieję na oczyszczenie i ucieczkę przed powolną, duchową śmiercią. 
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Tam gdzie rosną poziomki" to bardzo osobiste dzieło Bergmana, chociaż gdy je kręcił, miał 37 lat, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones