Urzekła mnie szczególnie scena, w której Sara (ukochana Isaaka z młodzieńczych lat) podczas rodzinnego obiadu dotknięta wybiega z kuchni na korytarz i zwierza się ze swoich miłosnych dylematów, rozterek. To piękne jak mówi o Isaaku. A ten oczyma starca obserwuje to... Toż to za serce chwyta strasznie. Po prostu magia kina... W ogóle ten film jest niezwykły. Z pewnością jeden z najlepszych filmów Bergmana, a może i kina w ogóle.