Ostatnio często słysze stwierdzenia, że Bergman się przejadł, wypalił, odszedł w inną epokę. Pewnie, że filmy nie mają już tego uderzenia jak w czasach swego powstania, ale ludzka natura niewiele się zmieniła. Piękny jest w Bergmanie ten spokój w przyglądaniu się żywiołom, wywracanie duchowego życia podszewką do góry żeby pokazać, że fałszem trąci tak wiele... Mnie porusza i pozostanie jednym z ulubionych reżyserów.