Bergman rozpoczyna swoją pierwszą trylogię filmem autobiograficznym. W "Do radości" pragnął on: "rozładować zarówno wyobrażenie o moim miejscu w świecie, jak i małżeńskie komplikacje, problemy zdrady i wierności" (I. Bergman, "Obrazy"). Przetwarza obraz jego drugiego małżeństwa z choreografką Ellen Lundström poprzez historię dwóch muzyków z miejskiej orkiestry: nieudanego skrzypka Stiga i jego żony Marty.
Jest to najwcześniejsze dzieło Bergmana obejrzane przeze mnie i sądzę, że właśnie od niego warto jest rozpocząć oglądanie filmów Szweda. "Do radości" jest filmem naprawdę przyzwoitym. Dobre aktorstwo, muzyka i wzruszająca opowieść sprawiają, że nie przechodzi się obojętnie obok tego filmu. Dla miłośników Bergmana na pewno pozycja obowiązkowa! 7/10